przez Ineffable » 26 lis 2013, o 03:02
To i ja opiszę sytuację, która mnie spotkała.
Doszły do mnie wczoraj (tj. poniedziałek) trzy paczki. Jedna z nich przechodziła przez WER Zabrze i załapała się na VAT (o dziwo najmniejsza z nich i najlżejsza).
Przychodzi listonosz z tymi paczkami i kwituję ich odbiór (w kieszeni przygotowane pieniądze na opłacenie VAT-u, który dotyczył jednej z nich). I miała miejsce sytuacja identyczna jak już tu opisywana - listonosz nie pobiera żadnej opłaty. Chcąc naprawdę zapłacić ten VAT (w paczce był telefon dla mojej znajomej, która liczyła się z możliwością zapłaty VAT-u i dała mi pieniądze na jego zapłatę), zwróciłem mu uwagę, iż jestem pewny, że za jedną z paczek powinienem uiścić opłatę, a on dalej idzie w zaparte i twierdzi, że nic płacić nie trzeba. Mówię więc, żeby sprawdził, czy oby na pewno nic płacić nie muszę - on odpowiedział twierdząco, więc pokwitowałem odbiór tej paczki, a pieniądze zostały w kieszeni.
Jak już wyżej pisałem, bardzo mi zależało, żeby ten VAT jednak opłacić. Zadzwoniłem więc do urzędu pocztowego i poprosiłem o rozmowę z kierowniczką bądź koordynatorką. Obie panie miałem okazję poznać przy okazji załatwiania w przeszłości mniej lub bardziej przyjemnych spraw. Miałem z tą placówką trochę kuriozalnych przeżyć. Chociażby listonosz z tej placówki dostarczył mi list z Urzędu Skarbowego, który ponoć własnoręcznie podpisałem, a który to nigdy do mnie nie dotarł. Potrafili zagubić list polecony priorytetowy za potwierdzeniem odbioru z zadeklarowaną zawartością, którego według nich nie nadałem, a który to doszedł dziwnym cudem do adresata po prawie trzech tygodniach. W różny sposób dochodziłem swoich racji, ale inna sprawa, że był taki okres, że potrafiłem zostawiać w tej placówce miesięcznie kwoty czterocyfrowe (mała placówka, a w dodatku wysyłałem wyłącznie listy, żadnych paczek), więc mimo wszystko nie byłem klientem z pierwszej łapanki. Ale wracając do tematu. Do telefonu podeszła kierowniczka. Przedstawiłem się z imienia i nazwiska (od razu skojarzyła, kim jestem) i mówię jej w czym rzecz. Podałem jej numer przesyłki, numer kwitu celnego, mówiąc, że dokumentacja z Zabrza leży przed moimi oczami, ona poszperała coś w tym ichniejszym systemie i stwierdziła, że za tą przesyłkę nie należy się żadna opłata. Dłużej nie zawracałem jej i sobie głowy i zakończyłem rozmowę.
I moje pytanie, co zrobić w takiej sytuacji? Naprawdę chciałbym zapłacić ten VAT, a wszyscy mi to uniemożliwiają.
Jest to o tyle dziwne, że listonosz pomylić się jeszcze może, ale kierowniczce placówki już chyba za bardzo nie wypada.