Wczoraj obiecałem, że jeśli nie zapomnę, to opiszę swoją przygodę z podatkiem, który miałem zapłacić za zatrzymany w cle telefon, a którego nie zapłaciłem wodząc przez pewien czas za nos ten cały celno-pocztowy system.

Koniec końców, w dniu dzisiejszym jednak zapłaciłem, ale nie na żądanie tylko tak po prostu, dobrowolnie.
Ale po kolei...
Parę dni temu na forum, w tym wątku, pojawił się wpis jednego z kolegów, któremu listonosz przyniósł przesyłkę z naliczonym VATem, ale zapomniał pobrać należności.
Swoją drogą jestem ciekaw jak zakończyła się sprawa tego kolegi więc miło byłoby gdyby się odezwał.
Może ktoś pamięta, że rozpisałem się wtedy dość mocno, przytaczając jak w takiej sytuacji wygląda sprawa od strony prawnej.
Teraz mogę już napisać dlaczego sprawa mnie tak zainteresowała i dlaczego drążyłem temat przytaczając przepisy prawa podatkowego, celnego i pocztowego.
Stało się tak dlatego, gdyż znalazłem się w dokładnie takiej samej sytuacji jak wspomniany kolega.
Różnica polegała jedynie na tym, że on odebrał przesyłkę od listonosza, natomiast ja odebrałem w okienku na poczcie. W obu jednak przypadkach poczta zapomniała pobrać należności celne.
Zaistniała sytuacja skłoniła mnie do prześledzenia wspomnianych ustaw i w końcu doszedłem do wniosku, że dla sportu i przez wrodzoną przekorność potoczę sobie małą wojenkę z Pocztą Polską.

Pod warunkiem, że w ogóle zorientują się, że popełnili błąd.
Czas płynął, minęło kilka dni i w końcu wpadli na mój trop.

W skrzynce pocztowej znalazłem awizo z nietypową adnotacją o treści: "Proszę pilnie zgłosić się na pocztę w sprawie przesyłki zagranicznej". Jako potencjalny przestępca podatkowy

udałem się więc niezwłocznie do tego groźnego urzędu i pomny tego co wyczytałem w prawie celnym spytałem pięknej pani z okienka:
- A co to takiego piękna pani za dziwna karteczka? (Muszę dodać, że była to już inna pani niż ta, która wydała mi przesyłkę bez pobrania należności).
Pani popatrzyła z obrzydzeniem na mnie i mówi - Aaaa, to pan!

I ruszyła z atakiem: - Pan nie zapłacił za przesyłkę proszę pana, a przecież zapłacić pan powinien!
To ja jej na to: - Ależ proszę pani. Za co ja niby miałem zapłacić skoro przesyłka została mi wydana po uprzednim pokwitowaniu i bez pobierania opłaty.
- Nie będę z panem dyskutować - rzekła pani z okienka, dodając - Zaraz zadzwonię po KONTROLERA-KIEROWNIKA i z nim pan wyjaśni sobie sprawę!
Gdybym miał jakieś 20 lat mniej, zapewne rozpłakałbym się w tym momencie. Jednak z niejedną już panią w swoim podłym życiu się przekomarzałem, to dlaczego tej akurat miałbym się przestraszyć.
Pani capnęła za słuchawkę i zawołała do niej (pewnie obawiając się, że zaraz ucieknę): - Poproszę kontrolera!
Nie minęło 5 sekund i wytoczył się KONTROLER-KIEROWNIK - pan z groźną miną, w przyciasnej pocztowej marynarce, słusznej wagi i równie słusznego wieku.
Proszę pana - rzekł srogo do mnie - została panu wydana przesyłka zagraniczna, za którą kasjerka nie pobrała CŁA. Gdzie pan ma papiery, które powinny być dołączone do przesyłki, bo trzeba będzie uregulować należności?
No to ja mu w to słowo: - Panie szanowny kierowniku-kontrolerze. Po pierwsze, to za paczki tego typu jeśli już, to nie płaci się cła tylko podatek. Po drugie, przesyłka została mi wydana za pokwitowaniem i bez pobrania więc uznałem, że żadnego podatku płacić nie trzeba. Przecież wiemy, że jeśli pobranie jest, to płaci się PRZED wydaniem paczki. A po trzecie, ja żadnych papierów rzekomo dołączonych do paczki nie mam, a nawet nie wiem czy były, bo w końcu interesowała mnie zawartość przesyłki, a nie fikuśne taśmy i pieczątki poczty polskiej. W związku z tym opakowanie wyrzuciłem i o żadnej opłacie nie może być mowy.
Pan kontroler zadumał się lekko i przemówił do mnie: - Dziwne, bo papiery powinny być. Ponieważ jednak pan ich nie ma więc wystąpię o duplikat do Urzędu Celnego i skontaktujemy się z panem.
A kombinujcie teraz - pomyślałem sobie - rzucając Do WIDZENIA na odchodne.
Poszedłem do chałupy, śmiejąc się w duchu jak małe pojęcie mają pracownicy powiatowych urzędów pocztowych na temat postępowania w takich sytuacjach.
Bo przecież zarówno ordynacja podatkowa jak i prawo celne wyraźnie stanowią, że płatnik czyli w tym konkretnym przypadku poczta, obowiązany jest pobrać należności (jeśli takie są) PRZED wydaniem przesyłki. Jeśli o tym zapomni (a tu zapomniał), to musi zapłacić z własnych środków, licząc jedynie na to, że podatnik czyli w tym przypadku ja, dobrowolnie zapłaci. Najprościej mówiąc - po odejściu od okienka reklamacji nie uwzględnia się.

Teoretycznie poczta może później dochodzić zapłaty od odbiorcy przesyłki w drodze postępowania cywilnego, ale praktycznie komu chciałoby się włóczyć po sądach dla odzyskania 100 zł (tym bardziej, że założenie takiej sprawy jest płatne)...
No i nastał kolejny dzień po nocy pełnej koszmarów, w których CBŚ ścigało mnie - znanego przestępcę podatkowego.
Ciszę przerwał dzwonek mojego nielegalnego telefonu i po drugiej stronie usłyszałem triumfalny głos pana kontrolera pocztowego: - Mam duplikat dokumentów. Proszę przyjść i uregulować cło w wysokości 100 parę złotych!
A co mi tam - pomyślałem - podroczę się jeszcze trochę z nimi skoro nawet do swojego błędu przyznać się nie chcą i mi tu polecenia wydają.
Mówię więc głośno do pana kierownika: Jakie cło? Jeszcze raz powtarzam, że nie ma cła na towar, który odebrałem, a przesyłka została wydana za pokwitowaniem i nie było żadnych należności. Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się - przecież sami tak piszecie na swoich pocztowych okienkach. A zresztą niech pan zapozna się zapisami Prawa Celnego, Podatkowego, a nawet Pocztowego.
Zbity nieco z tropu kierownik-kontroler rzekł na to: - Skoro nie chce pan zapłacić dobrowolnie, to ja sprawę kieruję dalej i będzie pan tłumaczył się przed prokuratorem! Do widzenia - i pierdyknął słuchawką tak, że moje nieopodatkowane Lenovo prawie wypadło mi z dłoni.
I na tym historyjka mogłaby się w sumie skończyć, bo byłem na 99% przekonany, że mogą mi w tej sytuacji skoczyć.
Jednak swoimi nieoficjalnymi kanałami dowiedziałem się, że po tej niemiłej rozmowie pan kierownik-kontroler poszedł i przeprowadził jeszcze mniej miłą rozmowę z tą nieszczęsną panią z okienka pocztowego, która zapomniała pobrać tych pieprzonych należności celnych (podatkowych). I jak to w życiu bywa, pracodawca czyli Urząd Pocztowy, nie wziął na siebie odpowiedzialności (choć przecież powinien, bo odpowiada za zatrudnionych pracowników) tylko wyciągnął konsekwencje od pani z okienka i ta biedaczka z własnej kieszeni pokryła naliczone opłaty.
Mógłbym to olać i cieszyć się z wykręcenia od płacenia podatku.
Jednak w sytuacji, gdy jak zwykle w dupę kopany jest szeregowy pracownik, gryzłoby mnie zapewne sumienie.
Wobec tego w dniu dzisiejszym poszedłem na Pocztę i honorowo zwróciłem pani z okienka całą należną kwotę, legalizując w ten sposób mój, że tak powiem, przygodowy telefon.
Tylko żeby ktoś nie napisał zaraz, że przycwaniaczyłem i zachowałem się jak rasowy Polak-złodziej. Wierzcie mi, że zapłaciłbym tą pieprzoną stówę już wtedy, gdy poczta załatwiła duplikat dokumentów. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że Poczta na żadnym etapie rozmowy ze mną nie przyznała się do swego błędu (choć przecież go popełniła wydając paczkę bez pobrania), a wręcz próbowano mnie zastraszyć, nawet poprzez szczucie prokuratorem.
I dzisiaj także, gdy pofatygowałem się do nich z pieniędzmi, nie usłyszałem prostego słowa dziękuję, nawet od tej pani kasjerki winnej całego zamieszania.
I bądź tu człowieku uczciwym.
Ostatnio edytowano 26 lis 2013, o 00:49 przez
colins, łącznie edytowano 3 razy